piątek, 30 listopada 2012

Po kontroli.

    Pojechaliśmy wczoraj do przychodni przyszpitalnej na kontrolę z Bubusiem. Po ściągnięciu szyny przy oględzinach  widać było, że nieusztywniona rączka jeszcze Malutkiego boli. A, że Synuś to takie małe, bardzo ruchliwe dziecię, to lekarz musi mieć pewność,  że kość się zagoiła by można było rączkę uwolnić. Bo na takim etapie rozwoju o upadki nie trudno. Ostatecznie szyna wróciła na swoje miejsce i będzie nam  towarzyszyć jeszcze przez kolejne dwa tygodnie. A potem kolejna wizyta kontrolna. Mam nadzieję, że ten czas już wystarczy i pozbędziemy się tego (nie)zbędnego ciężaru.
Zastanawialiście się jak z unieruchomioną rączką radzi sobie nasz dzielny mały facecik? On, całkiem nieźle. My, gorzej.  Jak to? A no tak, że niezwykle absorbujący, uwielbiający zabawy i zajmujący bobas stał się jeszcze bardziej absorbujący i zajmujący. Bo przecież Maluchowi trzeba jakoś zorganizować czas, który dotąd poświęcał na raczkowanie, wspinanie, stanie i puszczanie. Tak więc Kubuś praktycznie nie schodzi mi z rąk. Staram się z nim chodzić trzymając go pod paszkami, podtrzymuję przy meblach, żeby mógł się bawić tak jak dotychczas. Oczywiście sztuka utrzymania równowagi na własnych nogach jest jeszcze trudniejsza, ale Kubuś jest uparty i nie poddaje się. Oprócz tego dużo siedzimy na podłodze i bawimy się razem w a kuku, robienie min i dziwnych dźwięków, łaskoczemy, zaczepiamy itd. Czyli wszytko to co dotychczas tylko dużo dłużej, więcej i częściej. Czasem uda mu się trochę poczołgać po podłodze jak ma na tyle siły, żeby podnieść się na jednej rączce. Z leżeniem na brzuszku nie ma problemów, ale jak nie można sobie poraczkować tam gdzie się chce, to już nie to samo. Za to u mojej mamy jest inaczej. Bo u mojej mamy jest chodzik. Tak, wiem chodzik to samo zło i teraz doskonale mogę się o tym przekonać, jak widzę jak Kubuś sobie z nim radzi. Ale cóż zrobić. Stwierdziliśmy, że chwila w tym diabelnym wynalazku mu nie zaszkodzi. A przynajmniej da i nam i jemu trochę wytchnienia. Widać, że przynosi mu to ulgę, bo może sobie usiąść i swobodnie oprzeć szynę o blat chodzika, a drugą rączką bawi się do woli. Żeby tego było mało Bubusiowi dokuczają dziąsła, a zasypianie dotąd proste i przyjemne stało się mordęgą. Mordęgą dla nas oczywiście, bo Kubuś bawi się w najlepsze do pierwszej w nocy. Wydaje mi się, że pozbawiony dużej dawki ruchu ma po prostu za dużo energii, przez co mniej śpi. Ponadto Maluch się nam ostatnio strasznie rozgadał. Był etap powtarzania "ma", teraz doszło do tego "da" i czasem zdarzy się "ta" i "ba". Wyciąga rączkę po to co chce dostać i na przemian zaciska pięść i prostuje paluszki. Na hasło "gdzie jest mamusia" i "gdzie jest tatuś" patrzy na odpowiednią osobę. I na koniec umiejętność, której nauczył się wczoraj. Uwaga, uwaga.... Kubuś nauczył się karmić pieska chrupkami i ma z tego niebywałą radochę :) Acha, i jeszcze jedno, co odkrył już jakiś czas temu:
Zdjęcie kiepskiej jakości, ale pokazuje świetnie to co ma pokazywać ;)

poniedziałek, 26 listopada 2012

Śmieci.

źródło
    Kilka dni temu dostaliśmy rozliczenie dotyczące czynszu i oczywiście coroczną podwyżkę. Czytam, czytam i co widzę? Opłata za odprowadzanie śmieci. Naliczona za 4 osoby. A przecież podawałam, że w lokalu przebywają trzy osoby. Ja z Misiakiem i Bubuś. No ale wujek też jest zameldowany więc za śmieci (których tu nie produkuje) musi płacić. Notabene ja jestem zameldowana na stałe u mojej mamy więc i tam za śmieci trzeba płacić. Tam - bo jestem zameldowana i tu - bo przebywam. Czyli dwa razy za to samo, w dwu różnych miejscach. Czy tylko mnie się to wydaje co najmniej chore?  

niedziela, 25 listopada 2012

I oczy dookoła głowy nie pomogą.

P - pani, która robiła Małemu zdjęcia
P - ile maluszek ma?
Ja - siedem miesięcy, odpowiadam.
P - o, poważnie? To duży jest. Co mu się stało?
Ja opowiadam.
P - Siedem miesięcy i już sam stoi, wypowiada ze zdziwieniem. Biedactwo. Tak niefortunnie upadł. Przy takich małych dzieciach to trzeba mieć oczy dookoła głowy, a i to nie pomoże, powiedziała z sympatią. 
________________________________________________________________________________

chirurg - tu widać to pęknięcie, ale niepokoi mnie również stan panewki w barku... - mówi pokazując zdjęcia na ekranie monitora.
pielęgniarka robiąc wielkie oczy - to musiał z wysoka spaść!
- nie, odpowiadam i opowiadam po raz enty co zaszło.
- nie wierzą, to niemożliwe, dzieci się tak nie łamią same! Niemal krzyczy pielęgniarka z wymownym wzrokiem odwracając się tyłem do mnie.
Moje ciśnienie w tym momencie osiąga niebotyczny poziom. Zaciskam zęby, oddycham. Myślę sobie, że mój synek potrzebuje teraz spokojnej mamy. Przytulam mój Skarb i cichym, stanowczym głosem się odzywam - insynuuje mi coś pani?
Cisza.
Ponownie głos zabrał lekarz...
_________________________________________________________________________________

Moja mama - nie przejmuj się, dobrze, że nic się poważniejszego nie stało! Wypadki się zdarzają! Przecież nie możesz dziecka pod kloszem trzymać. On musi się rozwijać, a wiadomo, że jak już dziecko zaczyna raczkować i próbuje chodzić to normalne, że nabije sobie guza i będzie upadać. A to że Kubuś tak niefortunnie upadł to nie jest twoja wina. 
Ja - no niby tak, ale ja przy tym byłam, widziałam. Gdybym wstała dwie sekundy wcześniej...
Mama - przestań, niektóre matki nawet nie pojechałyby do szpitala, czekałyby aż samo przejdzie. 
_________________________________________________________________________________

Ja - no to teraz nie będę miała czasu na sprzątanie, gotowanie, pranie, prasowanie...
Teść - e, przestań, nie możesz być na każde Jego zawołanie. To dzielny chłopak, poradzi sobie.
_________________________________________________________________________________

Teściowa - to co się właściwie stało?
Ja opowiadam.
Teściowa - przecież tłumaczyłam, że jak On się tak wspina, to trzeba uważać i Go pilnować. Bo tylko  raz się przewróci i dramat gotowy.
Ja - to ja bym musiała nie odstępować Go na krok i cały czas stać nad nim tak, i tu w demonstracji ułożyłam ręce w ochronnym geście, jakbym chciała niemowlę złapać w pasie.
Teściowa - no tak, tak teraz będziesz musiała robić. 
_________________________________________________________________________________



Kubuś ma się dobrze, rączka Go nie boli, apetyt dopisuje. Stał się trochę smutny i nieufny wobec obcych, zwłaszcza wobec mężczyzn. Czołga się po podłodze używając szyny jako podpórki, ale oczywiście zła, wyrodna mama nie pozwala mu na to prawie wcale. Patrzę na Niego i wydaje mi się za spokojny, osowiały. Mój brat, widząc malca też powiedział, że jest jakiś smutny. Widzę jak próbuje złapać się za paluszki i nie  potrafi. Złości się, a mnie niesamowicie przykro. Podnoszę go pod paszki, stawiam na podłodze, a Bubuś od razu zaczyna przebierać nóżkami. Dochodzimy do mebli. Ja Go trzymam, a On łomocze rączką o blat. Widzę jak Mu buźka promienieje, oczka świecą, buźka się śmieje. Patrzy na mnie. Myślę - jest mój radosny synuś, wszystko będzie dobrze! 

piątek, 23 listopada 2012

:(

    Się pochwaliłam, że Bubuś zaczyna się już puszczać? Pochwaliłam. Pisałam, że sądzę, że to deczko za wcześnie? Pisałam. I co? Mały chciał przyrumakować, puścił się mebli, zrobił kroczek i poleciał do tyłu. Krzyk, wrzask i płacz. Patrzę. Ręka, na którą upadł wisi bezwładnie, a malec nie ma zamiaru nią ruszyć. Serce stanęło mi w gardle. Pojechaliśmy do szpitala. Izba przyjęć, rentgen, lekarz. Myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. W szpitalu spędziliśmy... uwaga......... jedyne pięć godzin. Zdjęcie rentgenowskie lekarze  robili trzy razy, bo nie byli pewni co widzą. Dziecko głodne, zmęczone, znudzone, obolałe, ale kogo to obchodzi... Na szczęście, wzięłam z domu butelkę mleka, to chociaż trochę sobie podjadł. W końcu lekarz stwierdził pęknięcie kości tuż nad łokciem i skończyło się na szynie. Biedaczek chciałby chodzić, raczkować, wspinać się... tak mi go strasznie szkoda. Przeżywam to bardziej od niego (choć staram się nie okazywać tego przy nim i nie rozczulać się zanadto). Za to Bubuś był bardzo dzielny. Popłakał w domu, ale jak już wsadziłam go do fotelika i tą rączkę miał nieruchomo to się uspokoił i zasnął, w szpitalu przez ten cały czas też praktycznie nie płakał. Tylko przy badaniu i zakładaniu szyny, jak mu lekarze dotykali i ruszali tą rączką. Nasz mały, dzielny chłopczyk...

środa, 21 listopada 2012

Puszczamy się!

    Znaczy nie ja i nie Misiak. I nie w sensie metaforycznym, ani innym erotycznym, a w sensie dosłownym i tyczy się to Bubusia. Ledwo co łobuz mały nauczył się wspinać po meblach i stać sztywno, a już próbuje swoich sił w staniu bez trzymanki. Czy to aby nie za szybko? Oprócz tego maszeruje już raczkując z pupą do góry z zapałem otwierając szafki i szuflady. Od kilku dni w mieszkaniu rozbrzmiewa radosne "mama, ma, mmmmmmmmma" w różnej intonacji i kombinacjach alpejskich. Czasem zdarzy się "ba", "ał" i "nie". Oczywiście wszystkie te wyrazy są wypowiadane są w nieświadomości ich znaczenia, a jedynie jako forma ćwiczenia aparatu mowy.

wtorek, 20 listopada 2012

Gryzak MAM Twister

    Pierwszą rzeczą jaką chcieliśmy wam opisać jest Gryzak Twister firmy MAM, który całkiem niedawno dostaliśmy do przetestowania. Firma zapewnia nas - klientów, że ich produkty są bezpieczne (wolne od szkodliwego bisfenolu A), wykonane z opatentowanego przez MAM jedwabistego silikonu z dbałością o szczegóły i desing. A jak się to ma do rzeczywistości?
Ogólny wygląd, kolorystyka i kształty, czyli jednym słowem ujmując desing to jak wiadomo - kwestia gustu. Mnie się akurat podoba, a Bubuś pewnie by wolał dostać taki w kolorach żywej czerwieni, żółci i zieleni. Bo na tle tak rozmaitych kolorystycznie zabawek Twister był dla niego niemal niewidoczny. Ale w końcu sięgną i po niego. 



    Jako zabawka Twister zaskoczył mnie prostotą. Ilekroć Kubuś upuścił gryzak, by popędzić do innej zabawki, ten zagrzechotał uderzając o podłogę (tak Twister jest też grzechotką) wzbudzając ponowne zainteresowanie malca. Prócz tego te kolorowe półkola można przekręcać. A jak maluch tą możliwość odkrył, zajął się tym przez dłuższą chwilę ;)
    Jednak Twister jest głównie gryzakiem. I na tym polu sprawdził się bardzo dobrze. Mnie zachwycił owy Jedwabisty silikon. W dotyku na prawdę czuć różnicę w porównaniu do gryzaków innych firm. Jest o wiele bardziej delikatniejszy, a za razem wytrzymały. Przeżył bez szwanku potraktowany dolnymi jedynkami, ale nie podrażnił górnych dziąsełek. Swoją drogą meble uderzane raz po raz tym wynalazkiem też przetrwały bez ryski ;) Jeden z elementów Twistera jest wodny = można go schłodzić = koi.
    Podsumowując my jesteśmy zadowoleni. I z czystym sumieniem możemy Twistera polecić :)

poniedziałek, 19 listopada 2012

Zmiany.

   Zmieniłam trochę szablon i wygląd bloga. Mam nadzieję, że cieszy oczy. Na poprzedni nie mogłam już patrzeć ;) Już kombinowałam od jakiegoś czasu nad zmianą wizerunku i jak to ja - musiałam zmienić wszystko na raz. I jak Wam się podoba? Tylko szczerze!

niedziela, 18 listopada 2012

Liebster Blog part 2


Kolejne nominacje dostałam od Justyny i mamyporady :)


Oto pytania od Justyny:


1. Największe Twoje marzenie to...
Moim największym marzeniem było po prostu mieć rodzinę, męża i dziecko :) Ale jakbym miała szukać to chciałabym także mieć własny, niepowtarzalny, ekologiczny dom :D 
2. Szpilki czy koturny?
Raczej koturny z racji wygody.
3. Ulubiony tusz do rzęs to...
Z gumową szczoteczką z Rimmel, albo MaxFactor
4. Kosmetyk, bez którego nie wyobrażasz sobie życia to....
Mogłabym przeżyć bez kosmetyków, ale podstawą dla mnie jest tusz do rzęs i czarna kredka.
5. Włosy farbowane czy naturalne?
Hmmm.... Raczej naturalne, albo farbowane w naturalnych, bądź zbliżonych do naturalnych kolorach.
6. Jaka jest twoja ulubiona pora roku?
W zimie powiem, że lato, w lato, że jesień, a w jesień, że wiosna :)
7. Komedia czy horror?
Powiedziałabym, że na równo pod warunkiem, że są dobre. 
8. Makijaż na codzień czy od "święta"?
Lekki na co dzień.
9. Ulubiony serial to...
Przepis na życie, Chirurdzy
10. Sport czy lenistwo kanapowe?
Macierzyństwo :D
11. Ulubiona firma kosmetyczna to...
Nie mam ulubionej :)

I teraz od mamyporady:

1. Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu?
Moja rodzina
2. Co lubisz najbardziej robić?
rysować
3. Czy masz jakieś tęsknoty?
tęsknię czasem do chwil sam na sam z mężem 
4. Co jest Twoim największym marzeniem?
Moim największym marzeniem było po prostu mieć rodzinę, męża i dziecko :) Ale jakbym miała szukać to chciałabym także mieć własny, niepowtarzalny, ekologiczny dom :D 
5. Gdzie spędziłaś(-eś) ostatnie wakacje?
W domku :)
6. Gdzie chciałabyś/chciałbyś mieszkać?
Tu gdzie teraz, tylko nie w mieszkaniu, a w domu
7. Czy żałujesz swoich życiowych wyborów?
Czasem mi się zdarzy, ale ogólnie nie
8. Twoja ulubiona pora roku
W zimie powiem, że lato, w lato, że jesień, a w jesień, że wiosna :)
9. Czy jest coś za czym bardzo tęsknisz?
tęsknię czasem do chwil sam na sam z mężem 
10. Lubisz swoją pracę?
No, zwłaszcza, że jej teraz nie mam :)
11. Czy zrobiłaś(-eś) ostatnio coś szalonego?Co?
Eee... Nie

Powinnam teraz nominować jedenaście osób, ale chyba wszystkie już się bawiłyście to pozwolą sobie ominąć tą zasadę tym razem :) A jak Ktoś ma ochotę odpowiedzieć na moje pytania, to odsyłam TU

poniedziałek, 12 listopada 2012

Aktualności.

    Kubusiek bardzo intensywnie stawia na rozwój umiejętności poruszania. Śmiało raczkuje już na kolankach, choć oczywiście czołgać się jest łatwiej i szybciej, dlatego więc ta forma poruszania się jest nadal  górująca. Oprócz tego nauczył się spryciula wspinać się do pozycji na kolanka, a już na następny dzień zaskoczył nas stojąc na wyprostowanych nóżkach w łóżeczku, obwieszczając to głośnym i donośnym "ej", "eeeee" i "ma".  Przy okazji rozwijając komunikatywność. Teraz nie interesują go żadne zabawki, tylko coś po czym mógłby się wspiąć i stać.  Czego jeszcze się nauczył? Siadać. Trochę dziwacznie, bo siada z pozycji stojącej trzymając się szczebelków, ale jednak. Odkrył również szuflady. I bardzo dopisuje mun apetyt. A najbardziej pożądane są smaki z maminego talerza.
Z innej beczki przyszła do nas paczka z MAM, więc możecie się spodziewać w najbliższym czasie pierwszej notki z recenzją :)
Ps. skończyłam pierwszy rysunek. Mam nadzieję, że następny będzie lepszy:)
źródło 
Czasami tak wyglądam przy kompie

czwartek, 8 listopada 2012

O Misiaku. Ps Kocham

    Prowadzę bloga już rok(?) i tak nadaję o Bubusiu o sobie samej, albo o babie co to ją na ulicy widziałam.  A tymczasem mój ukochany mąż jest tam gdzieś może nie zawsze ciałem, ale sercem nieustannie przy mnie. Jest moją największą podporą i najwierniejszym czytelnikiem. Wspiera mnie, wręcz namawia żebym napisała notkę, czasem się zastanawiam, czy tak lubi czytać tok moich myśli tchnięty w wirtualną blogową sferę, czy po prostu widzi jak mnie to odpręża i jaką niebywałą frajdę sprawia mi "to całe blogowanie". Często mam do niego pretensje, że wymaga ode mnie za dużo. Aż tu nagle jak sprawę obgadamy, okazuje się, że to ja często za dużo wymagam od siebie. Kiedy po porodzie ryczałam jak głupia co pięć minut (często bez powodu), to właśnie On patrząc mi głęboko w oczy powtarzał "znowu ryczysz" z takim uśmiechem na twarzy, że w moment schły mi łzy. Kiedy w środku nocy ze snu wyrywa mnie koszmar (tak miewam koszmary), albo co gorsza koszmarna migrena, to właśnie mój mąż wstaje niezależnie od pory, by podać mi okład lub przytulić. Czyta ze mnie jak z otwartej księgi. Dosłownie wystarczy jedno spojrzenie, żeby wiedział wszystko, a nikomu się to dotąd nie udało.

środa, 7 listopada 2012

Jestem Super Mamą.

źródło
    Jestem Super Mamą, bo moje dziecko nie jest głodne, zaniedbane i samotne. Bo jako mama chcę go wychowywać, a nie tylko mieć. A jako człowiek będę starała się być dla Niego jak najlepszym przyjacielem. Bo kocham Go nad życie i kochać będę ZAWSZE. Bo Jego szczęście jest dla mnie najważniejsze. Bo w moich oczach jest On najpiękniejszy, najzdolniejszy, najsłodszy i najlepszy. O.

wtorek, 6 listopada 2012

Zwykłe małe sukcesy.

    Kubuniek wczoraj złapał katarek :( Pierwszy w Jego życiu. Dziś jest już lepiej, ale za to chyba dają znać o sobie górne jedynki. Z apetytem jest różnie. Bubu zawsze ładnie jadł, nie grymasił i lubił próbować nowych smaków i konsystencji, ale ostatnio... Chyba wyszedł z założenia, że skora ma już duże dwa zębole to najwyższy czas ich używać :) Tak więc zupki, papki i obiadki są be. Największą uwagą cieszą się całe kawałki owoców i warzyw. Najlepiej żeby mama trzymała i podawała do gryzienia. Zastanawiam się tylko jak w takiej sytuacji podać mu np mięsko. Oprócz tego coraz intensywniej uczymy się raczkować. Znaczy Kubuś uczy się raczkować. I zaczyna wspinać się już po niskich krzesłach. Nabiera nowych umiejętności co dzień i zmienia się w mgnieniu oka. A, i daje buzi na rybkę :D Chwyta dłońmi za moje policzki przybliża się i otwiera usteczka jak rybka, nie zawsze wceluje w moje usta (czasem jest to nos, albo broda), ale to nie ważne. Traktuje to jak zabawę. Czeka, aż się go wycałuje, a potem się śmieje. I wszystko zaczyna od nowa, i jeszcze i jeszcze i jeszcze... :) I oboje mamy radochę. A jak Misiak wraca z pracy, śmieje się do niego, wyciąga rączki, gada, uśmiecha, pełza pod nogi. Takie zwykłe małe sukcesy, a aż łezka się w oku kręci ;)

poniedziałek, 5 listopada 2012

Liebster Blog

    Do zabawy nominowały mnie Zwyczajna mama i malinka. Dziękuję Wam dziewczyny ;) Miło jest dostać wyróżnienie. A wedle zasad, ja też nominuję 11 blogerek ;)  



Jak już przy zasadach jesteśmy. Wypadałoby napisać słów kilka na temat takowych. Pozwolę sobie więc skopiować ich treść z jednego z blogów:

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię  nominował.

No to teraz spowiedź :D

Pytania od Zwyczajnej mamy i moje odpowiedzi: 

Skąd pomysł na bloga?
     Inspiracją do tego konkretnego bloga stał się Bubuś, który dopiero rozwijał się w moim brzuszku. Miał to być blog o Nim. Ale nie umiałam oprzeć się pokusie podzielenia się tym szczęściem ze światem :)

Czy lubisz tańczyć?
Lubię, ale po swojemu. Profesjonalnie nawet nie próbowałam stawiać kroków ;)

Jaki jest Twój ulubiony styl muzyczny?
Stary Polski Rock :D

Jaka jest Twoja ulubiona potrawa?
Kluski w każdym wydaniu ;)

Co najbardziej lubisz robić w wolnym czasie?
Blogować, rysować, czytać - przy kubku gorącej herbaty :)

Jakie jest Twoje ukochane miejsce na ziemi?
Mój Dom według powiedzenia: Tam Dom Twój, Gdzie Serce Twoje.

Co w życiu cenisz najbardziej?
Szczerość!

Jakie jest Twoje hobby?
Rysowanie!

Czy należysz do grupy osób szalonych, postrzelonych, czy raczej jesteś spokojna, wyważona?
To drugie :)

Jakie jest Twoje największe marzenie?
Już się spełniło. Jest dwiema osobami, które przytulają mnie w nocy :) Kocham Was moje chłopaki :*

Czego nigdy nie chciałabyś zrobić?
Czegoś z czym nie potrafiłabym się pogodzić.

I pytania od malinki: 

1. Jak zaczęła się Twoja historia z blogowaniem?
Odkąd nauczyłam się stawiać pierwsze literki, wiedziałam, że to jest to co lubię i to co chcę robić. I tak pisanie towarzyszyło mi przez całe życie. Nieważne czy miało ono formę obowiązkowych prac do szkoły, czy swobodnych wpisów w pamiętniku. I tak właściwie się zaczęło od pamiętnika właśnie we wczesnych latach szkolnych. A jak odkryłam, że w sieci można blogować - wyrażać swoje opinie i dzielić się radościami i troskami, a przy tym okrasić to artystyczną formą graficzną postanowiłam, że ja też MUSZĘ założyć bloga. W przeszłości zakładałam już kilka blogów w różnych miejscach, jednak ten jest moim pierwszym poważnym blogiem.

2. Jaka jest Twoja największa słabość?
Mam słabość do czekolady ;) Jeżeli o to Ci chodziło...

3. Co w swoim życiu chciałabyś zmienić?
Chyba nic. Nie jest idealne, ale jakby było idealne, to by było nudne ;)

4. Ile masz lat?
W grudniu skończę 24

5. Jakie trzy rzeczy wzięłabyś ze sobą na bezludną wyspę?
Książkę, żeby się nie nudzić. Koc, bym nie zmarzła. I komórkę, co by mieć kontakt z rodziną i wezwać pomoc :) (Nie napisałaś, że poza wyspą też nie ma ludzi :P)

6. Czy Twoi znajomi/rodzina czytają Twojego bloga?
Tylko mój mąż. Z tego co mi wiadomo ;)

7. Boisz się samotności?
Chwilowej nie. Nawet lubię czasem pobyć sama. Ale na dłuższą metę już nie jest tak kolorowo. Można powiedzieć, że długotrwałej samotności się boję.

8. W jaki sposób radzisz sobie z bezradnością?
Rzecz w tym, że sobie nie radzę :(

9. Co zrobiłaś w życiu najbardziej szalonego?
Eeee... Skakałam na bungee nad wodą z wielkiego mostu. A nie, to mi się tylko śniło ;)

10. Który zakątek Polski uważasz za najpiękniejszy?
Nie wiem, bo jeszcze wszystkich nie zwiedziłam:)

11. Gdzie spędzasz w ciągu dnia najwięcej czasu?
W Domu ;)


 I z ogromną przyjemnością nominuję:
Fajna Mama
Nikki
Mama Ka
Anna
inKa
ilonas
Miśka
RedRose
Dzieciata
Anuszka
Malina

Mam nadzieję, że nie brałyście jeszcze udziału :D

No i oczywiście pytania:
1. Co Ci strzeliło do głowy, żeby zacząć bawić się w blogowanie? Hihi
2. W jakiej sytuacji miękną Ci kolana?
3. A w jakiej rośnie Ci serce?
4. Jaki talent chciałabyś jeszcze mieć?
5. Jakich prac domowych najbardziej nie lubisz robić?
6. Jakimi słowami opisałabyś siebie, gdyby miało być ich tylko trzy?
7. Uważasz, że szklanka jest do połowy pusta, czy do połowy pełna?
8. Co uważasz za swój największy sukces?
9.  A co za największą porażkę?
10. Jaka jest Twoja definicja piękna?
11. Czym dla Ciebie jest blogowanie?

Miłej zabawy ;)           
         

sobota, 3 listopada 2012

Kubuś froterka ;)

    Pamiętam jak cieszyłam się, kiedy Kubuś obrócił się pierwszy raz na brzuszek. Całkowicie samodzielnie i świadomie. Dziś robi to non stop. To jest jego ulubiona pozycja. Zwłaszcza jak bawi się na podłodze. Na brzuszku nauczył się przemieszczać i bardzo mu się to spodobało. Początkowo tylko leżał podparty  na łokciach i badał strukturę dywanu. Potem odkrył, że można oprzeć się na dłoniach i ćwiczył dopóki nie opanował tego do perfekcji. Wierzgając nóżkami udało mu się nieco przyczołgać się do upragnionego pilota.   Zaczął więc szlifować tę zdolność, a w niewielkim odstępie czasu połączył podnoszenie się na dłoniach i odpychające nóżki. I tak powstał sposób przemieszczania, nazwałabym to raczej "ślizganiem", który Bubuś froteruje mamusi panele w pokoju. Dywan u babci to już inna sprawa - tam ślizganie idzie znacznie trudniej, ale nasze dziecko się nie poddaje ;) Podnosi się do pozycji "na czterech", prostuje nóżki i upada na brzuch. I znowu podnosi się i upada. Wygląda to trochę jak nieudana próba breakdance'u ;) Myślę, że już niedługo Bubuś będzie zdzierał kolanka nogawek raczkując.